Jakiś czas temu czytałam “Czerwone złoto” -kryminał kulinarny, który zwraca uwagę na konsekwencje przemian w naszej diecie. Ludzie na całym świecie zaczynają jeść coraz więcej ryb i zwykle jest to tuńczyk (ewentualnie łosoś). Jestem jedną właśnie z tych osób, które na skutek przemian cywilizacyjnych zaczęły jeść ryby, które wcześniej mi nie smakowały, ale dałam się przekonać, że ryba jest zdrowszym zamiennikiem mięsa i że jedzenie jej wyjdzie mi na dobre. Tak właśnie na mój stół trafiła awanturka (tu przepis) i pasta z tuńczyka. Podobną pastę robią w Fernandez & Wells w Londynie, tylko podają ją z lepszym chlebem na zakwasie i z kieliszkiem różowego wina, więc nie jest raczej opcja śniadaniowa.
Składniki na 2 osoby:
puszka tuńczyka w oliwie (dobrej jakości)
mała cebula pokrojona drobno i oprószona szczyptą soli
6 oliwek (u mnie czarne)
łyżka kaparów
4 anchois
sok z połowy cytryny
świeżo mielony pieprz
szczypiorek lub dymka do dekoracji
Jak przygotować pastę z tuńczyka?
Wszystkie składniki miksujemy na gładką masę. Każdą kanapkę posypujemy zieleniną i żałujemy, że nie możemy zacząć dnia od kieliszka wina.