Wina różowe w kartach win i na półkach sklepowych traktowane są po macoszemu. Nie ma ich zbut dużo. Są uważane za napój na lato i dla bab. Ewentualnie rosé mogą pić czarne charaktery z filmów o Jamesie Bondzie. Wino dla bab, więc nie są traktowane poważnie i uważa się, że jeśli ktoś jest fanem różowego, to nie świadczy to zbyt dobrze o jego guście i wyrafinowanym smaku.
Wiele osób po prostu nie wie co z nimi robić. Nie są tak świeże jak wina białe, ani tak strukturalne jak czerwone. Należy je wypić młode – rok czy 2 po zbiorach. Paradoksalnie łączą jednak w sobie najlepsze cechy białych i czerwonych win. Są codziennym, niedrogim napojem, który dobrze pasuje do jedzenia. Dobrze pasuje też do dań z grilla, a że w Polsce spędza się tak całe lato, to może okazać się nadspodziewanie przydatne. Także po grillu gdy przyjdzie nam ochota na łososia czy pierś z kurczaka.
Jak zaczął się mój flirt z różowym winem?
Niedawno wróciłam z Wiesbaden, gdzie mieści się jeden z większych fabryk bąbelków w Niemczech i gdzie wino musujące pije się od samego rana. Postanowiłam pójść za ciosem i dokształcić się na temat niemieckich sektów na seminarium Festiwalu Win Niemieckich prowadzonym przez Tomasza Prange-Barczyńskiego. Najbardziej smakowało mi … musujące rosé. Idąc dalej po kłębku do nitki trafiłam na degustację hiszpańskich win różowych “Wszystkie odcienie różu” w nowej restauracji White One na tyłach Placu Konstytucji.
Ale po kolei. Najpierw wstąpimy do sekty sektów.
Wina musujące w Niemczech produkuje się do XVIII wieku, ale pierwszy udokumentowany sekt to dopiero 1826. Zawdzięczamy go Niemcom pracującym dla francuskich domów szampańskich np. G. Kesslerowi. Obecnie w Niemczech produkuje się więcej bąbelków niż w Szampanii. Produkcja odbywa się z wykorzystaniem wszystkich 3 metod (tradycyjnej w butelkach, metody Charmata/prosecco i przez saturację). Wykorzystuje się lokalne odmiany winogron – riesling, silvaner, gewurztraminer czy elbing, ale też pinoty.
Towarem luksusowym sekt stał się on za Wilhelma II, który obłożył go 55% podatkiem przeznaczonym na rozwój floty.
Skąd pochodzi nazwa sekt?
Legenda mówi o słynnym aktorze Ludwigu Devrient, który wchodząc do restauracji Lutter & Wegner zacytował w oryginale szekspirowskiego żołnierza samochwała Falstaffa, który lubił dobrą sherry i zawsze wołał “give me a cup of sack, rogue”. Kelner nie wiedział jakim alkoholem jest ten “sack”, więc podał to co zawsze – bąbelki.
W czasie degustacji zachwycił mnie Spatburgunder Rose Brut Sekt b.A z winiarni Reichsrat von Buhl z Palatynatu (dostępny przez Vini e Affini). Jest bardzo strukturalne i owocowe w ustach. Pachnie jeżynami i zaskakuje kolorem rose.
Uzależnia na tyle, że w kolejnym tygodniu idę na degustacje różowych win z regionu Castilla y Leon. Podobnie jak wszystkie wydarzenia Degusta Espana prowadzi je Julio César Sobrino.
Zaczynamy od rozprawienia się z mitami o winie różowym.
Jedyny zarzut, który daje się utrzymać po tej degustacji, to że wino różowe nie nadaje się do picia samego wina. Powinno zawsze być podawane z jedzeniem. Ale czy to źle?
Pozostałe mity padają. Wina hiszpańskie i w ogóle większość win ze starego świata to wina wytrawne, więc pada mit wina różowego jako słodkiej owocowej kluchy.
Wina różowe produkuje się jak czerwone, ale potem usuwa się skórki, żeby kolor nie był zbyt intensywny. Oczywiście wino różowe bynajmniej nie jest efektem mieszania różowego i białego wina. Mieszać można co najwyżej białe i czerwone winogrona i takie niejedno odmianowe wina są zwykle lepsze.
Kolor może być bardzo zróżnicowany od bladego po łososiowy czy malinowy. Podobnie z aromatami. Niektóre są nieśmiałe, niektóre bardzo aromatyczne z całym przekrojem czerwonych owoców, owoców leśnych. W smaku są zaskakująco mineralne, świeże, niekiedy nawet ciężkie.
Ciekawą sprawą była możliwość spróbowania win różowych z endemicznych szczepów hiszpańskich z Castilla y Leon jak prieto picudo np. Tempesta Rosado 2017 z Tierra de Leon czy albido. Rose robi się też jednak z bardziej znanych szczepów jak tempranillo, verdejo czy garnacha.
Jakie różowe wino hiszpańskie smakowało mi najbardziej?
Dobrze wspominam Valdecuevas Rose 2017 z DO Rueda (mieszkanka tempranillo i verdejo) i Quelias Rose 2017 – klasyczne Cigales z Sinforiano Bodegas. W zrównoważonym i aromatycznym różowym Quelias wyczujemy nuty białych owoców. Wino jest świeże, mineralne i eleganckie, ale też pełne, o wysokim ekstrakcie winogron.
Valdecuevas pachnie jeżyną i czerwonymi owocami. Po 3 miesiącach na osadzie z drożdzy smakuje lekko goryczkowy i owocowo.
Całkiem dobre było też Hermelo Rasado jednoszczepowe różowe wino zrobione z Prieto Picudo. Nuty malin i truskawek i dobra kwasowość sprawiają, że dobrze będzie pasować do letniego obiadu czy grilla.
Na koniec mojego winnego tygodnia spotkałam się z koleżanką, która była ostatnio w Łodzi w laboratorium autentykacji win, gdzie specjaliści za pomocą izotopowego spektrometru mas oraz magnetycznego rezonansu jądrowego sprawdzają autentyczność wina. To pierwsze miejsce w Polsce, gdzie możemy sprawdzić czy wina nie są podrabiane. Nie ukryje się więc już dodatek cukru do moszczu na etapie fermentacji czy rozwadnianie wina przez nieuczciwych producentów. Jeśli będą wątpliwości można sprawdzić w Laboratorium Autentykacji Produktów Bionanopark.
Pamiętaj, żeby pić odpowiedzialnie, bo alkohol nie jest zdrowy. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej jak działa marketing wina (taki jak np. informacja prasowa, którą właśnie czytasz) i jak dbać o zdrowie, jeśli pijesz alkohol, posłuchaj mojego podcastu.