Kiedy nie robię rosyjskich sałatek typu mimoza, w których się specjalizuję, zwykle pada na sałatkę typu Waldorf. Nie interesuje mnie szczególnie oryginalny przepis, bo on też zmieniał się kilka razy (np. pierwotnie nie było w nim orzechów, bez których nie wyobrażam sobie tej sałatki, za to był majonez, którego nie chce mi się kręcić). Uwielbiam tę sałatkę ze względu na smak selera. Ponieważ mam jabłka i orzechy z działki, to nie potrzebuje zbyt wiele dodatkowych składników, żeby ją zrobić.
Jak wygląda moja wersja?
Składniki:
połówka dużego selera korzeniowego
2 jabłka
sok z cytryny
seler naciowy – 5 łodyg
świeżo zmielony czarny pieprz
garstka rodzynek (lub 10 winogron)
100 g sera pleśniowego (niebieski)
10 orzechów włoskie podprażonych przez chwilę na patelni
pół mandarynki na każdą porcję do dekoracji
Przygotowanie:
Seler gotujemy i kroimy w słupki, skrapiamy połową soku z cytryny. Jabłka obieramy, wycinamy gniazda nasienne, kroimy w kawałki takie jak seler, skrapiamy pozostałym sokiem z cytryny, aby nie ściemniało.
Do wrzącej wody wkładamy rodzynki i odcedzamy. Ser blue kroimy na kawałki. Seler naciowy myjemy, obieramy i kroimy obieraczką do warzyw na długie cienkie paski.
Kiedy mamy już przygotowaną całą taśmę produkcyjną, na spód każdej porcji kładziemy paski selera naciowego. Na to seler korzeniowy i jabłko, Posypujemy pieprzem, serem, rodzynkami i orzechami. Na koniec dekorujemy kilkoma cząstkami mandarynki.