Do zrobienia tej kanapki zainspirowała mnie „My New Roots. Inspirujące przepisy kuchni roślinnej na każdą porę roku”. Oczywiście Sarah Britton nie bierze tuńczyka czy innych trupów do ust, więc “tuńczyk” był pewnie zrobiony ze słonecznika. Ja póki co jeszcze jem tuńczyka, chociaż po lekturze kryminału “Czerwonego złoto” Toma Hillenbrana, gdzie tuńczyk jest źródłem wszelkiego zła, może nie powinnam. Na szczęście używam ryby z puszki, która obok 300 kilogramowego tuńczyka błękitnopłetwego nawet nie stała, więc mogę jeść na zdrowie
Składniki na każdą porcję:
mała bagietka lub ciabatta
jajko na twardo
puszka tuńczyka
kilka plasterków świeżego ogórka
pół czerwonej cebuli pokrojonej w piórka
gotowa tapendada lub garść czarnych oliwek z kroplą cytryny i łyżką oliwy
sos winegret ukręcony z łyżki soku z cytryny, chlustu oliwy, połowy łyżeczki musztardy, oraz szczypty pieprzu
kilka kaparów ze słoika
posiekana natka pietruszki do dekoracji
Przygotowanie:
Jajko gotujemy na twardo. Tuńczyka mieszamy z sosem winegret, kaparami i cebulą. Pieczywo rozkrajamy i smarujemy tapenadą, którą można zrobić samemu miksując oliwki z cytryną i oliwą. Na to kładziemy warstwę tuńczyka z przyprawami, plasterki jajka i ogórka i natkę.
Osobiście znam wiele osób, które potrafią zjeść taką kanapkę w towarzystwie, nie brudząc się od góry do dołu wypadającymi kawałkami jajka i ryby. Ja niestety do nich nie należę, więc “prasuję” kanapkę kładąc na niej coś ciężkiego na 15 minut – np. deskę i słoik ogórków, wtedy składniki trzymają się razem. Chyba że jestem sama, to wtedy się tym nie przejmuję. Taka nieuprasowana wersja jest zdjęciu.