Kiedy byłam pierwszy raz w Portugalii nie jadłam jeszcze ryb i podchodziłam ze szczególnym sceptycyzmem do bacalau a tłustełki typu francesinha mi nie smakowały. Na szczęście jadłam owoce morza, bo inaczej bym padła z głodu. Przez tydzień żywiłam się arroz de marisco i cienkimi zupkami typu caldo verde, kawą bika, oliwkami, winem i pastéis de nata. W sumie nie było tak źle, ale kuchnia portugalska nie kojarzyła mi się z mistrzostwem świata.
Teraz już wiem że ryby są pyszne a do tego Krakowski Makaroniarz właśnie odczarował mi kuchnie znad Tagu.
“Portugalia do zjedzenia” to proste bezpretensjonalne przepisy o wiejskich i morskich korzeniach, zupy z chlebem, ryby i owoce morza, kiełbasa, fasola, przyprawy i mnóstwo słodyczy. W końcu Portugalia jako kraj kolonialny była jednym z pierwszych europejskich krajów, w których upowszechnił się cukier trzcinowy, fasola i papryczki piri piri. Marynarze przywozili złoto i przyprawy a wywozili solonego suszonego dorsza, dzięki któremu możliwe były dalekie wyprawy.
Bartek Kieżun jest nie tylko kucharzem, ale i antropologiem. Pasja miłośnika kuchni sprawia, że Portugalia do zjedzenia to nie tylko przepisy, ale przede wszystkim opowieści i rekomendacje podróżnicze. Dania pokazane są w szerokim kontekście zabytków, miast, rozmów, niezwykłych ludzi spotkanych po drodze i podróży.
To też kopalnia anegdot o pracownikach fundacji banku Millennium, który jest mecenasem książki, o kolonizatorach, królach, kochankach i zakonnikach.
Smaczki z “Portugalia do zjedzenia”
To że tempura ma portugalskie korzenie to dość znany fakt.
Czy wiedzieliście jednak, że marmolada pierwotnie robiona była tylko z pigwy i że w jednej z portugalskich świątyń składano w ofierze kradzione orzechy i figi? Dlaczego ceny w restauracjach na północy kraju są 2 razy wyższe niż na południu? Czy znacie krwawą historię romansu Pedro I i Ines de Castro? Czy wiecie, że w winnicach hoduje się migdały, żeby zawieść je dzikom do lasu i nie musieć użerać się nimi w winnicy?
Czytając książkę Bartka Kieżuna może też dowiedzieć się że pomimo, że Portugalczycy kochają ryż, to uprawa ryżu była kiedyś zabroniona, bo zwiększała ryzyko zachorowania na malarię i że Antoni Padewski nie był z Padwy tylko z Lizbony.
Zwiedzamy Portugalię z Krakowskim Makaroniarzem
Bartek Kieżun przemierzył Portugalię wszerz i wzdłuż i poleca mniej turystyczne miejsca. Czytając “Portugalie do zjedzenia” chętnie wybrałabym się do Mafry, Bragi, Guimarães, Faro, Evory, Elvas i do Guincho.
W opowieściach autora codziennie pada, więc to też dobra książka na jesienne wieczory.
Co bym ugotowała z ‘Portugalii do zjedzenia” Bartka Kieżuna?
Dobrze wyglądają pestiscos, czyli małe dania typu tapas jak np. kaszanka z ananasem, warzywa w tempurze (fasola mamut i szparagi), dorsz pod beszamelem, sałatka z pomarańczy i kolendry, oraz bifana, czyli kanapka z wieprzowiną. A na deser? Ciasto marchewkowe lub pomarańczowe, ryż z koglem-moglem i zupa nic.
Portugalia do zjedzenia
Autor: Bartek Kieżun
Wydawnictwo Buchmann
Data premiery: 2019
Liczba stron: 288
Okładka: twarda