Osobiście jestem italofilem, często spędzam wakacje we Włoszech i lubię regionalne smaki Bel Paese. Wychowałam się też czytając „Obrazy Włoch” Muratowa i “Barbarzyńcę w ogrodzie” oraz sporo kryminałów i raczej drugorzędnych relacji z podróży do Włoch typu „Pod słońcem Toskanii”. Na moim blogu jest też sporo włoskich przepisów.
Dlatego nie mogłam się doczekać “Italii do zjedzenia”.
To nowa książka autora bloga Krakowski Makaroniarz, znanego z warsztatów gotowania i felietonów podróżniczo-kulturalno-kulinarnych w Kukbuku.
Dziś bardziej interesujemy się kuchnią niż muzeami i turystyką kulinarną niż zwiedzaniem. Kieżun staje się więc nowym Muratowem. Czyta się podobnie. Dobrze mieć pod ręką telefon, żeby googlować sobie opisywane obrazy i miejscowości. Można zaszpanować, że zna się niektóre opisywane dzieła sztuki i wie się czym są posadzki w stylu Cosmatich i pecorino.
Oczywiście teraz każda książka musi mieć piękne zdjęcia. Krakowski Makaroniarz pokazuje nam swoje zdjęcia z wakacji i piękne zdjęcia potraw. Potrawy są dopasowane do opisywanych miejsc a oprócz przepisu znajdziemy tu też rekomendacje noclegów, restauracji i zabytków kultury włoskiej. Włochy to przecież miks pejzaży, zabytków i doznań kulinarnych.
Jaka jest “Italia do zjedzenia”?
Bartek Kieżun kocha włoskie dania, dobrze zna się na winie i jest fanem dizajnu z lat ‘60. Jego kuchnia włoska jest prosta. Oparta na niewielkiej ilości składników doskonałej jakości. Przepisy uwzględniają regionalne produkty i są kopalnią wiedzy o pochodzeniu znanych i mniej znanych dań kuchni włoskiej.
Przeczytamy tu też jak wygląda dojrzewanie prosciutto na wietrze, jaka jest etymologia nazwy sera parmigiano reggiano, dlaczego Triest jest kawową stolicą mody a Modice czekoladową, że bakłażany pierwotnie powszechne były tylko w kuchni żydowsko-włoskiej i jakie jest pochodzenie peposo, czyli wołowiny w winie.
Oczywiście sporo jest tu odniesień popkulturowych np. gdzie szukać rodzinnego miasta komisarza Montalbano – bohatera cyklu Camilleriego. A wszystko napisane charakterystycznym ironicznym stylem Bartka Kieżuna z metaforami typu, że jakieś miejsce jest tak ponure jak mina Ratzingera na wieść o tym, że został wybrany na papieża.
Gdzie bym pojechała i co bym ugotowała po lekturze “Italii do zjedzenia”?
Koniecznie muszę odwiedzić Vieste, Monte Sant’Angell i Volterrę po rekomendacjach z tej książki.
Dobrze wyglądają natomiast przepisy na chlebek dyniowy, słodki chlebek wielkanocny z Triestu, sałatkę z bobu i pecorino, cantuccini z gorgonzolą, sardele z Palermo, dyniowe kopytka, torta della nonna, pastierę napoletanę i torta caprese.
Italia do zjedzenia
Autor: Bartek Kieżun
Wydawnictwo Buchmann
Data premiery: 2017
Ilość stron: 288
Okładka: twarda