Bardzo ważnym dla mnie tematem jest zero waste i niemarnowanie żywności. Dużo mi brakuje do Bei Johnson – autorką bloga i książki Zero Waste Home, której rodzina produkuje tylko tyle śmieci rocznie, ile mieści się do dużego słoika. Marnuje niestety całkiem sporo, do czego przyczynia się też hurtowe gotowanie na bloga, mój mąż, który zawsze kupuje za dużo żywności i działka, gdzie nagle się okazuje, że mamy skrzynkę winogron czy topinamburu, które trzeba zjeść. Działka to oczywuście nie tylko problemy, wystarczy hamak i można się na niej chillować.
Jest mi bardzo przykro za każdym razem, kiedy muszę wyrzucić coś, bo za dużo kupiłam, za dużo nagotowałam, albo źle coś przechowywałam. Najgorzej jeśli to chleb albo warzywa z mojej działki.
Najgorszy dzień mojego życia był wtedy, kiedy miałam inwazję moli i trzeba było wyrzucić sporą część mojej szafki z zapasami.
Dlatego chętnie biorę udział w szkoleniach i inicjatywach, które uczą jak marnować mniej. Sporo takich programów mają producenci sprzętu agd. Po prostu dlatego, że sprzedają urządzenia, które umożliwiają lepsze i dłuższe przechowywanie żywności. Ale jest jeden program, który idzie o krok dalej.
#Tasteandshare
Żeby dowiedzieć się o nim czegoś więcej, wzięłam udział w warsztatach o tym jak gotować w stylu gourmand z odpadków (obierek, uschniętych warzyw, czerstwego chleba) i produktów z bliskim terminem ważności, które dla Electroluxa prowadził Julian Karewicz. I to nie w swojej macierzystej szkole gotowania tylko w Electrolux Taste Center, nowym studiu kulinarnym na Karolkowej.
Oprócz gotowania można było dowiedzieć się o fajnej apce Tasteandshare, gdzie można wymieniać się nadmiarem jedzenia jeśli mamy za dużo czegoś dobrego, co może przydać się innym. Zasada jest prosta. Ściągamy sobie na telefon aplikację tasteandshare.pl, a następnie możemy albo przejrzeć ogłoszenia i przygarnąć jakieś produkty, żeby się nie zmarnowały, albo wystawić ogłoszenie o produktach, które sami mamy do oddania, bo wyjeżdżamy, albo mamy klęskę urodzaju.
A co możemy sobie ugotować z odpadków wg. przepisu Juliana Karewicza? Bardzo smakował mi łosoś z sosem teriyaki zero waste.
Składniki na każdą osobę:
filet z łososia
łyżeczka prażonego sezamu do posypania
łyżeczka drobno posiekanego szczypioru z dymki do posypania
sos teriyaki – wychodzi duża ilość, którą możemy przechowywać do tygodnia w lodówce
szklanka sosu sojowego
szklanka miodu
pół szklanki wina mirin (słodkie japońskie wino do gotowania)
resztki warzywne z lodówki (czosnek w łupinach, przywiędłe warzywa czy czosnek, gniazda papryki)
Przepis na łososia z sosem zero waste teriyaki
Zaczynamy od sosu. Wszystkie składniki sosu mieszamy w garnku i gotujemy 15 minut. Kiedy jest gotowy, przecedzamy go przez sitko. Ładniejsze kawałki warzyw można użyć do dekoracji dania.
W tym czasie pieczemy łososia w piekarniku. Kiedy się upiecze, polewamy go obficie sosem i dekorujemy sezamem, dymką i warzywami z sosu. Podajemy z ugotowanym ryżem.
Lubisz moje wpisy? Bądź na bieżąco na Facebooku i Instagramie!