Kopiec kreta do słodka wersja mięsnego jeża. Nawet producent miał dystans do tego wykwintnego deseru, nazywając jedną z jego wersji “Wakacje na krecie”. Kopiec stał się modny na fali ciast w proszku. Broń Boże nie mam nic do półproduktów, ale nigdy nie rozumiałam tego fenomenu, że kupuje się ciasto w proszku, a potem i tak trzeba do niego dodać 10 normalnych składników typu jajko, śmietana itp. Za leniwa jestem. Niby w jaki sposób miałoby to być szybsze od wyjęcia z szafki zwykłej mąki i proszku do pieczenia?
Szybko więc upowszechniły się domowe wersję kopca kreta, które nie wymagały kupowania proszku z emulgatorem, difosforanem, mono- i diglicerydów kwasów tłuszczowych estryfikowanych kwasem mlekowym czy octowym, ale jednocześnie cytując producenta oryginalnego proszku były “połączeniem zalet ciast w proszku z wyśmienitym smakiem, wyszukanym wyglądem, oryginalną recepturą oraz intrygującą nazwą”.
Jednym z powodów, dla których założyłam tego bloga jest fakt, że bardzo interesuje mnie rozdźwięk pomiędzy lukrowanymi i perfekcyjnymi zdjęciami w magazynach kulinarnych, a tym co ludzie naprawdę jedzą w Polsce. A jedzą właśnie kreta.
Jednak jeśli przepis na kopiec pojawia się na jakimś blogu, to zwykle jest poprzedzony disclaimerem, że dana blogerka nie jada sama takiego plebejskiego deseru, że nie rozumie jego fenomenu i robi go tylko, kiedy odwiedza ją teściowa, albo że kret jaki jest, każdy widzi.
Składniki:
Ciasto:
2 jajka
pół szklanki cukru
szklanka mleka
szklanka oleju
banan
2 szklanki mąki
łyżeczka proszku do pieczenia
pół łyżeczki sody oczyszczanej
4 łyżki kakao
2 łyżki kawy zbożowej
Nadzienie
3 banany
odrobina soku z cytryny
Krem
200 g kasza jaglanej
3 banany
duże opakowanie jogurtu naturalnego lub greckiego
sok z całej cytryny
3 łyżki miodu
łyżeczka kardamonu
Jak zrobić kopiec kreta?
Zaczynamy od przygotowania ciasta. W dużej misce ubijamy jajka z cukrem mikserem. Po chwili dodajemy pozostałe mokre składniki, czyli olej i mleko. Miksujemy banana z mokrymi składnikami. W drugim naczyniu mieszamy suche składniki, czyli mąkę, proszek, sodę, kakao i kawę zbożową. Stopniowo dodajemy suche do mokrych, mieszając cały czas.
Pieczemy 50 minut 160 stopniach na średniej półce piekarnika (góra i dół bez termoobiegu). Jeśli chcemy sprawdzić czy już jest gotowe, robimy test suchego patyczka.
Kaszę jaglaną dwukrotnie płuczemy, po czym przelewamy wrzątkiem. Gotujemy 20 minut do miękkości i odstawiamy do wystygnięcia.
W wystudzonym cieście odkrawamy wierzch i wydłubujemy środek, pozostawiając boki i zagłębienie, które wypełnimy bananami i kremem.
Banany kroimy wzdłuż na pół, polewamy odrobiną cytryny, żeby nie ściemniały i układamy na spód ciasta, tak by przykryć jego całą powierzchnię. Następnie wlewamy jaglaną masę, formując kopiec.
Kaszę, jogurt, resztę soku z cytryny, kardamon i banany blendujemy na gładki krem.
Posypujemy wierzch pokruszonym ciastem, które wykryliśmy na początku.
Oczywiście w oryginalnym przepisie nie było jaglanki, tylko jakiś śmietan fix mix, ale nie mam pojęcia jak się go robi bez tego cudu z torebki. Nie lubię bardzo słodkich ciast, ale jeśli wolisz słodkie, to możesz zwiększyć ilość cukru w cieście do 1 szklanki.
Święta idą, może to dobry moment, na przetestowanie 🙂
o jaaaa! uwielbiam to ciasto! PRzyznaję się, że zawsze robiłam kopiec kreta z pudełka (wstyd) ale obiecuję, że zabiorę się za powyższy przepis.
Nigdy sama nie robiłam, ale lubię od czasu do czasu zjeść 😉 Chętnie bym się wprosiła 😉
Czad! Pamiętam te czasy, gdy hitem domowych imprez była Karpatka z paczki oraz kiedy moja koleżanka z podstawówki zorganizowała Sylwestra i na deser było ciasto Kilimandżaro z tej samej kategorii.
O jaaa uwielbiam😘 W ogóle to jak tu zacząć diete, jak na blogu tyle przeróżnych dobroci😊 mniam
Mam ten sam problem, niestety. Ale obiacałam sobie, że nie będę kupować słodyczy. Tylko piec w domu, bo wtedy mniej zjem.