Tokimeki to po japońsku ekscytacja. Ponieważ uwielbiam poradniki w stylu perfekcyjnej pani domu i książki o szukaniu szczęścia, jest to dla mnie naprawdę ekscytująca lektura. Zdaniem Marie Kondo szczęśliwi ludzie to Ci, którzy są otoczeni wyłącznie przedmiotami, które dają im radość, bo żyją oni w prostocie, spokoju i ładzie, a relacje z przedmiotami przekładają się na relacje z samym sobą i z innymi ludźmi. Nie chodzi tylko o rzeczy, które są zabarwione wspomnieniami. Przecież jeśli mamy bałagan w domu, mamy też bałagan w życiu, a sprzątając możemy zaprosić do naszego życia porządek, relaks i nawet miłość. Paradoksalnie sprzątanie może być tą rzeczą, na którą mamy wpływ i która umożliwi nam natychmiastową poprawę.
Radość i lekkość możemy czuć nie tylko wtedy, kiedy pozbywamy się niepotrzebnych rzeczy i zyskujemy przestrzeń, ale też na co dzień. Efektem posprzątania swojego życia, ma być umiejętność cieszenia się dniem codziennym, np. gdy pijemy ulubioną herbatę z ulubionej filiżanki.
Japończycy od zawsze traktują swoje przedmioty ze szczególną troską. Metoda KonMari składa się z 2 kroków. Pierwszy z nich to kiedy określamy, które nasze ubrania, książki, papiery czy pozostałe przedmioty dają nam radość (i pozbywamy się wszystkich innych). Drugi to znalezienie dla każdej pozostałej rzeczy jej stałego miejsca i odkładanie jej tylko tam, dzięki czemu bałagan nigdy nie wróci, a jeśli nawet, to będziemy mogli posprzątać w ciągu pół godziny lub krócej. Bardzo podoba mi się takie sprzątanie, bo układanie rzeczy mnie relaksuje. Nie mam kłopotów z segregowaniem rzeczy, ale za to kiepsko idzie mi “konserwacja powierzchni płaskich”, czyli mycie podłóg, blatów i glazury. Ale te rzeczy w świecie KonMari robią się chyba same. Niesamowite jest też dla mnie to, że w wielu niedocenianych obszarach naszego życia (jak gotowanie czy sprzątanie), potrzebujemy autorytetu eksperta – najlepiej jakiegoś dobrze opłacanego cudzoziemca np. japońskiej guru sprzątania, czy francuskiego szefa kuchni, żeby móc docenić te czynności, znaleźć dla nich czas i serce, przestać je kojarzyć z niewdzięczną, nieopłacaną, nigdy nie kończącą się harówką domową.
Na pewno zgadzam się jednak z tym, że posprzątanie swojej przestrzeni, to pierwszy i konieczny krok, żeby zmienić swoje życie i zacząć prowadzić taki styl życia, o jakim marzymy. Sprzątanie to też konfrontacja z samym sobą, z lenistwem, zbieraniem rzeczy na czarną godzinę, ze starymi przyzwyczajeniami, oraz z naturą, bo brud zbiera się przecież sam.
Dobrym pomysłem z tej książki jest robienie zdjęć przed i po, żeby móc zobaczyć jak wiele się zmieniło. Sprytne jest też wydzielenie w zamrażarce szuflady do trzymania resztek żywności np. ości po rybie, która normalnie zaczęłaby śmierdzieć jeszcze tego samego dnia. Podoba mi się, że KonMari pokazuje jak uczyć dzieci składania ubrań i porządku i jak zaakceptować rzeczy należące do członków naszej rodziny, które psują nasz obraz idealnego domu, ale których nie możemy wyrzucić bez zgody ich właściciela.
Jeśli tak jak ja nie masz wyobraźni przestrzennej i trudno było Ci zrozumieć tekstowe instrukcje składania ubrań, to w tej książce są już wygodne infografiki. W swojej drugiej książce Marie Kondo rozwija też temat sprzątania kuchni, który nie był poruszony w pierwszej. Dla mnie kuchnia to najtrudniejszy element. Mam dużo przedmiotów w kuchni, które autorka określa jako komono, co gdyby nie miłość i emocjonalny stosunek KonMari do przedmiotów, można by przetłumaczyć jako barachło. Mam też mało przestrzeni w kuchni, jest to otwarta przestrzeń w moim mieszkaniu, bo kuchnia jest połączona z salonem, gdzie często pracuję. Do tego nie mam ani zmywarki, ani zamiłowania do zmywania. Mam za to bardzo dużo sprzętów kuchennych, które ciężko jest składować, sporo niepasujących do siebie naczyń i kieliszków, których nie da się ustawić jeden na drugim, jak w przypadku kompletów. Mam też nieracjonalne oczekiwania np. żeby zawsze był porządek i zen na tafli lotosu. Marie Kondo pisze, że posiadanie większej ilości rzeczy w kuchni jest ok i że być może nie da się tu kultywować sztuki prostoty. To dość pocieszające dla mnie i chyba dla każdej osoby, która lubi gotować i ma te wszystkie foremki do pieczenia, dziwne mąki i ładne talerzyki nie od kompletu.
Książka Marie Kondo obiecuje, że jeśli przejdziemy całą procedurę, to tej jesieni posprzątamy po raz ostatni, bo potem każda rzecz będzie miała swój “domek”, a my poczujemy się po prostu lepiej. Zatem do dzieła!
Tokimeki. Magia sprzątania w praktyce
Autor: Marie Kondo
Wydawnictwo: MUZA S.A.
Data premiery: 2016
Ilość stron: 224
Okładka: miękka
Hmm, bo ja wiem…? Jakoś mnie do takich lektur nie ciągnie 😉
Na pewno lepiej jest czytać o sprzątaniu, niż samemu sprzątać 😉