Dziś postanowiłam zobaczyć, co zmieniła się w showroomie, czyli właśnie na Poznańskiej. Tel Aviv stawia tam na wegański fine dining. Oczywiście można też zamówić sobie falafelki czy piwo, ale docelowo ma to być restauracja z menu degustacyjnym, elegancką zastawą, kelnerem z hipsterką brodą. Ma to być miejsce, gdzie weganie i osoby, które unikają cukru czy glutenu mogłyby umówić się na elegancką kolację, randkę, czy żeby wynagrodzić się dobrym jedzeniem. Restauracją wegańską z przewodnika Gault&Millau.Menu degustacyjne zmienia się raz na miesiąc, bo ma być nie tylko zdrowo, ale też sezonowo . Cena jest bardzo przystępna 59 złotych – w końcu ma to być neobistro z dobrym jedzeniem, ale bez zadęcia, garniaków i krochmalonych obrusów, za to ładnie podane i oryginalne.
Jak wygląda kwietniowe menu degustacyjne?
- Consomme z botwinki z rabarbarem i jabłkiem / wegańskie jajko/ mikro botwinka / bergamotka
- Wegański kefir ziołowy / bukiet warzyw sezonowych
- Pieczone warzywa sezonowe / sól sezamowa / wegański parmezan / kwaśna śmietana
- Gnocchi szpinakowo-kolendrowe / aksamitny sos cytrynowy / grzyby nameko / tymianek cytrynowy
- Arachidowy gofr / biała czekolada z whisky / puder orzechowo-czekoladowy / krokant arachidowy / konfitura rabarbarowa
Zaczynamy od rodzaju barszczyku. Nie jest zbyt esencjonalny, powiedziałabym nawet, że dość cienki, ale ma pyszne dodatki np. twarożek tofu udający jajko i botwinkędo dekoracji.
Najbardziej smakował mi wegański kefir ziołowy. Jest podawany z koperkiem i boćwinką. Smak wiosny! To miłe, że w zestawie degustacyjnym mamy wliczony w cenę napój. Kolejne danie to klasyka kuchni wegańskiej, którą znajdziemy w każdej roślinnej książce kucharskiej – pieczone warzywa z nieaktywnymi drożdżami, które przypominają w smaku parmezan. Nie jest to zbyt odkrywcze danie, ale za to smaczne. Jedyna uwaga, że sos, który jest do nich podawany jest zbyt rzadki, żeby wzbogacić smak warzyw. Przypomina w konsystencji maślankę. Dużo bardziej smakowałby mi tu gęsty sos czosnkowy, który w Tel Avivie podaje się do falafela.
Najwięcej obiecywałam sobie po kopytkach szpinakowo-kolendrowych. Ostatnio z ciekawością przyglądam się azjatyckim grzybom t.j. nameko czy enoki. Chciałabym jeść i przyrządzać je częściej, więc bardzo się ucieszyłam, że były w tym daniu. Kopytka miały w sobie sporo ziół, ale niestety sos cytrynowy był za mało zdecydowany w smaku. Bardziej smakowałby mi, gdyby też dodano do niego ziół, bo ich smak zginął w wyniku gotowania gnocchi.
Deser był wielce ok. Gofr był porządnie nasączony, a konfitura rabarbarowa idealnie kwaskowata. To moje drugie ulubione danie w tym zestawie.
Podsumowując, na pewno jest to świetna sprawa dla osób na diecie eliminacyjnej, które tęsknią za kefirowymi koktajlami, śmietanowymi sosami, pełnym umami parmezanem, glutenowymi kluchami, czy letnimi goframi z czekoladą i owocami. Osoby, które jedzą parmezan i kluchy będą trochę mniej zachwycone, bo trudno jest uzyskać dobrą konsystencję gnocchi bez mąki. Za to “jajko” z tofu i zdrowy gofr sprawi im wiele radości. Na pewno jest to zdrowsza wersja znanych dań, którą można się najeść, nie szkodząc sobie, a wprost przeciwnie. Osobiście wolę jednak kuchnię, która nie udaje jajek, kefiru czy sera, tylko wykorzystuje naturalnie pyszne bogactwo kuchni wegańskiej, która jest dobra sama w sobie i nic nie musi mimetyzować. Dlatego do zestawu degustacyjnego zamówiłam sobie bezpretensjonalne falafelki.