Bardzo lubię baro-sklepy, czyli restauracje, które wyglądają jak skłądy win. Są bezpretensjonalne, przytulne, mają większy niż przeciętnie wybór wina, wędliny i sery jak w najlepszych delikatesach, a jeśli chcemy kontynuować zabawę w domu po zamknięciu, możemy kupić sobie butelkę dobrego wina na wynos. Słabszą stroną takich miejsc jest zwykle kuchnia oparta na przystawkach i katowaniu evergreenów kuchni włoskiej.
Zupełnie inaczej jest w Superiore Wine Bar. Wchodząc mamy wrażenie przytulności jak w Heritage czy Mercato, ale jest tu dużo więcej miejsca. Życie lokalu skupia się w głównej salce, ale jest też antresola, ogródek i sala na dole. Superiorę ma też porządniejsze menu i to oparte na sezonowych, świeżych produktach. Dba o nie szef Tomasz Kapturkiewicz. Jednocześnie ceny są bardzo przystępne. Możemy napić się dobrego wina z Włoch, Hiszpanii czy Austrii i zjeść coś dobrego, ale bez zadęcia, bo oprócz ośmiorniczek dostaniemy też swojską galaretkę z golonek. Dużym plusem jest też obsługa – serdeczna, na luzie, ale znająca od podszewki kartę i potrafiącą polecić dobre wino na kieliszki. Najbardziej podobało mi się, że prawie wszystko jest robione na miejscu łącznie z majonezem, sosem piccadilly, focaccią i pastrami. Zdecydowanie nie jest to standard na mieście, więc szacun.
Co jadłam w Superiore?
Zaczęłam od talerza 5 Tapasów i kieliszka czerwonego wina. Bardzo fajne jest to, że można taki zestaw skomponować samemu, bo każdy tapasek może znaleźć się w zestawie, a wina też nie trzeba brać na butelki. Zaczęłam od rybki – ostroboka z bakłażanem. Wybrałam też ośmiornicę z orkiszem (jak tapasy, to tapasy) i oczywiście kwiat cukinii w piwie, bo jestem psychofanką kwiatów cukinii i potraw w głębokim tłuszczu. Niespodziewanie okazało się, że najbardziej smakowały mi jednak świńskie uszy z pikantnym domowym majonezem z harissą i pikle Piccalily podawane do galaretki z golonek. Nigdy bym nie zamówiła tych potraw, gdyby nie zostały mi polecone przez obsługę, a były naprawdę dobre. Uszka są pokrojone na cienkie paseczki i obtoczone panierką, więc nie jest to tak kontrowersyjne danie jak się wydaje.
Dobrym wyborem była też przystawka – spora porcja kurek z obranym bobem, pomidorkami i pieczonym porem. Niestety trudno jest dostać dobre kurki, ale bób i por były przepyszne. Do tego sałatkowa bezglutenowa wariacja na temat kanapki ruben, czyli sałatka z czerwonej kapusty, rzodkiewki i domowego pastrami z serem provolone i dressingiem z lubczykiem. Nie mogło obyć się też bez jakiegoś primi – polecam sardyńską fregolę, czyli coś pomiędzy makaronem a kaszotto, która jest podawana z kurkami. Jeśli chodzi o dania główne, to osobiście już wymiękłam, ale w karcie są owoce morza i steki. Na deser polecono mi czekoladowe nemesis podawane z domowymi lodami miętowymi i obsypane kakao jak tiramisu.
Największym plusem Superiore jest zdecydowanie lokalizacja – 2 kroki od pl. Konstytucji i bezpretensjonalny wystrój – butelki wina i duże lampy to dekoracja sama w sobie.
Superiore Wine Bar
Piękna 28/34
otwarte do 22:00
Mniam pychotki! 🙂
nie chadzam do takich miejsc, bo czuję się tam… nie na miejscu :/ onieśmielenie miesza się z niepewnością, brakiem ogłady… wiesz, jak to człowiek ze wsi 😉 ale fajnie, że ktoś opisuje takie miejsca, bo jakoś bardziej je przybliża takiemu pospolitemu człowiekowi… deser wydaje się być najzwyklejszy 😉 i chyba dlatego najbardziej mnie zainteresował 🙂
Zdziwisz się, ale w Superiore ceny są bardzo przystępne (tapaski po 9 zł, kurki z bobem 23 zł, fregola z kurkami 37) a atmosfera na luzie.