Na każdej diecie, zwłaszcza tak restrykcyjnej jak wegańska, najbardziej brakuje słodyczy. Zarówno tych zapamiętanych z dzieciństwa, których teraz nie możemy jeść, jak i nowości, czyli możliwości spróbowania nowych smaków, kiedy podróżujemy. Słodycze to przecież endorfinowy suplement diety, który poprawia nastrój nawet w najgorsze dni. Nikt nie wie tego lepiej niż Alicja Rokicka z bloga Wegan Nerd.
Wege słodycze mogą być jeszcze pyszniejsze niż tradycyjne, mogą być też zdrowsze (chyba że zjemy całą blachę). Na pewno są jednak bardziej wymagające. Każdy potrafi zrobić obiad, ale wegańska beza z wody po ciecierzycy to już trochę wyższy poziom abstrakcji.
W Polsce uczy się nas, że wszystko co najpiękniejsze powstało z cierpienia, niespełnienia i wyrzeczenia. Najlepsze przepisy powstają więc wtedy, gdy bardzo chcemy (coś zjeść), ale nie możemy.
Jak ma się “Słodka Wegan Nerd” do stereotypu wege wypieków, które albo się kruszą w najmniej spodziewanym momencie, albo są twarde jak skała?
Wegan Nerd piecze tak, żeby desery cieszyły oczy – w końcu studiowała malarstwo na ASP. Jej przepisy wyglądają też bardzo pysznie i karmią zmysły.
To kuchnia emocjonalna, gdzie przede wszystkim liczy się spontaniczność, karmienie najbliższych miłością i dzielenie się opowieściami z domu rodzinnego.
Jak u Nigelli, która obok mamy i babci ukształtowała smaki Alicji Rokickiej . To tradycja pieczenia ciasta na weekend. To przyznanie że jedzenie daje nam komfort i szczęście, bo jego zapachy przywołują emocje.
Nie trzeba być idealną panią domu, która nie przyznaje się do kulinarnych porażek. Warto przyznawać się do inspiracji i okazywać szacunek dla charyzmatycznych szefowych kuchni – równie emocjonalnych i silnych kobiet.
Co bym ugotowała ze “Słodkiej Wegan Nerd”?
Dobrze wyglądają przepisy na ciastka gryczano-czekoladowe, paszteciki ze śliwkami i tofu, chałwowe brownie, jagielnik z kajmakiem i popcornem oraz beziki z liofilizowanymi truskawkami
Nie wszystkie receptury są skomplikowane. Można przecież nadziać na patyczek kawałek ananasa czy arbuza i przerobić je na lody
Jestem psychofanem ciast warzywnych i przemycania warzyw, więc bardzo ucieszyły mnie 2 całe rozdziały o warzywnych drożdżówkach i roślinnych brownie oraz patenty typu tarta z kalafiora a la ptasie mleczko.
Bardzo smutna była dla natomiast mnie historia o tym, jak Wegan Nerd w czasie wakacji w Neapolu kupiła regionalny nie wegański deser, żeby zobaczyć jaką ma konsystencje i jak pachnie, ale nie mogła go zjeść z przyczyn ideologicznych. Jako osoba, która nie potrafi sobie niczego odmówić, nawet jeśli nie powinna czegoś jeść ze względów zdrowotnych, chyba bym się popłakała w takiej sytuacji.
Dlaczego warto przeczytać “Słodką Wegan Nerd”?
Jeśli mieliście w rękach pierwszą książkę Alicji Rokickiej, to nie muszę zachwalać przepisów i autorskich ilustracji.
Czy zastanawialiście się jednak kim była osoba, która wynalazła patent na aquafabę i ile musiała dokonać prób, zanim się jej udało? Okazuje się, że nie był to profesjonalny kucharz, tylko tenor operowy Joël Roessel.
Od Wegan Nerd sporo dowiemy się też o jedzeniu w sztuce. Od Wayna Thiebauda, który malował desery w stylu pop artu, przez Claesa Oldenburga, który je rzeźbił, po Caitlin Freeman i jej modern art desserts czy jelly belly art wykonane z cukierków i żelków.
Kucharz to przecież też artysta i szalony odkrywca. Zwłaszcza jeśli musi pokonywać trudności i wymyślać koło na nowo.
Słodka Wegan Nerd. Moje roślinne desery
Autor: Alicja Rokicka
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Data premiery: 2018
Liczba stron: 336
Okładka: twarda