Jakiś czas temu przeczytam “Dietę paleo po polsku”. Bardzo podobają mi się sposoby na zdrowsze zamienniki w ulubionych potrawach, które jemy na co dzień. Ponieważ często jem na śniadanie grzanki z serem i pesto, to tym razem zamiast chleba będzie dynia piżmowa.
Dynia jest prosto z mojej działki. Wprawdzie nieco namieszałam z nasionami w tym roku, bo miałam posadzić dużo dyń hokkaido i kilka piżmowych, ale pomyliłam nasiona i wyrosła mi wielka dynia muszkatołowa, która będzie dobra dopiero za jakiś czas, jak dojrzeje, i do której będę musiała wynająć dźwig, żeby ją przewieść. To że podjadałam kwiaty dyni piżmowej, kiedy skończyły mi się kwiaty cukinii też na pewno nie wpłynęło pozytywnie na ilość dyń, ale na grzanki starczy. Dynia piżmowa świetnie się do nich nadaje, bo nasiona są tylko w gruszkowatej większej części, a całą górę można pokroić na okrągłe plasterki. To znaczy dolną część też można, ale po wycięciu pestek zostanie dziura, więc na grzanki się nie przydadzą.
Składniki:
dynia piżmowa pokrojona na plasterki ok. 1 centymetra
100 g tartego żółtego sera
kupny sos pesto
listki bazylii do dekoracji
pieprz
Przygotowanie:
Dynie zapiekamy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni po 10 minut na każdą stronę plasterka, aż będzie można nakłuć je widelcem. Wyłączamy piekarnik. Każdy plasterek smarujemy połową łyżeczki pesto i garstką sera. Wkładamy do ciepłego jeszcze piekarnika na kilka minut, żeby ser się stopił. Dekorujemy listkiem bazylii, posypujemy świeżo startym pieprzem i podajemy na ciepło.