Bardzo lubię pisać i nie mam problemu z wymyślaniem nowych wpisów na bloga, ale kategorią, która sprawia mi trudność są recenzje restauracji. Moim zdaniem, żeby się wypowiadać, trzeba przyjść i zamówić to, co Maciej Nowak, czyli wszystko z karty i potem to zjeść, Jeśli jest to niemożliwe to absolutnym minimum jest po jednym daniu z każdej kategorii – przystawkę, przekąskę ciepłą, zupę, danie główne i deser. No i oczywiście ze 2 wina i herbatę, żeby zobaczyć, czym się poi gości. Dobrze by też było dowiedzieć się, kim są właściciele. Bez tego nie ma co się wypowiadać.
Jak się domyślacie rzadko spełniam te wygórowane warunki, ale jakiś czas temu byłam w Domu polskim przy Belwederskiej, gdzie trochę zjadłam, więc uważam, że mogę się coś napisać.
Nie da się ukryć, że to bardzo eleganckie miejsce, które może kojarzyć się z ośmiorniczkami i prywatnymi gabinetami Amber Roomu za poprzedniej ekipy rządzącej. Od progu wita nas zaskakująco duży komitet powitalny. Obsługa jest bardzo liczna, więc nie będziemy długo czekać, nawet jeśli jemy w kila osób – każdy dostanie danie w tym samym czasie.
Przytulne i eleganckie wnętrze jest stylizowane na stary dom (raczej burżuazyjny), w którym pokoje to osobne sale jadalne. Kojarzy mi się z Prudentialem i dwudziestoleciem międzywojennym. Stoły są pięknie nakryte. Zasłony ciężkie. Na korytarzach są piękne dekoracje świąteczno-karnawałowe np. góra faworków i piękne kwiaty. To podstawowy powód, żeby przyjść tutaj, jeśli nie chce nam się dekorować własnej choinki czy piec góry ciastek, a lubimy patrzeć na takie obfite dekoracje.
Co jadłam pysznego?
Karta dań tej restauracji składa się ze stałej części i z wkładki sezonowej, która zmienia się parę razy do roku.
Menu Zomato meetupu, na którym byłam wyglądało tak:
Tartinka z wędzoną słoniną i kiszonym ogórkiem z Hajnówki
Carpaccio z jelenia z serem bursztyn i marynowanym borowikiem
Babeczka z musem z koziego sera Bio, karmelizowaną cebulą i żurawiną.
Krem z pieczonego buraka z kuleczkami koziego sera i jajkiem przepiórczym
Comber z sarny z knedlem ze śliwką podaną w sosie wiśniowym
Tarta z kwaśnym kremem cytrynowym z kawałkami kruchej słodkiej bezy
Właścicielka restauracji żartobliwie określa się ostatnią kucharką litewską, ze względu na swoje nazwisko panieńskie. Dba, żeby produkty były najwyższej jakości, nawet jeśli oznacza to przywożenie kiszonek aż z Hajnówki. Restauracja stawia na polskie produkty jak borowiki czy kozi ser. W karcie króluje dziczyzna. To mięso, które trzeba umiejętnie kupić i przyrządzić. Bardzo smakował mi krwisty comber z sarny. Carpaccio z jelenia nie było zbyt wyraziste w smaku. Prawdziwym hitem była niepozorna babeczka z kozim serem i karmelizowaną cebulą. Uwielbiam zupy, a dodatek jajka przepiórczego, to był strzał w 10.
Bardzo miłą niespodzianką był deser. W tubie z maślanego kruchego ciasta był wspaniale intensywny kwaśny krem cytrynowy. Idealne zakończenie wieczoru.