Słodko-kwaśna historia – recenzja
Przed przeprowadzką miałam blisko na bazar Bakalarska, więc często jadłam tam śniadania. Zwykle wietnamską bagietkę albo zupę ze ślimaków. Czasami kupowałam tam sobie lunch do pracy np. naleśniki ryżowe banh cuon czy kleik ryżowy z wózeczka. Częściej banh cuon, bo pani od kleiku przegina z glutaminianem. Nie żebym coś miała do glutaminianu w małych ilościach albo w parmezanie. Idąc “ulicą paznokciową”, gdzie […]