Słodko-kwaśna historia – recenzja

Słodko-kwaśna historia – recenzja

Przed przeprowadzką miałam blisko na bazar Bakalarska, więc często jadłam tam śniadania. Zwykle wietnamską bagietkę albo zupę ze ślimaków.

Czasami kupowałam tam sobie lunch do pracy np. naleśniki ryżowe banh cuon czy kleik ryżowy z wózeczka. Częściej banh cuon, bo pani od kleiku przegina z glutaminianem. Nie żebym coś miała do glutaminianu w małych ilościach albo w parmezanie.

Idąc “ulicą paznokciową”, gdzie obok salonów manicure i fryzjera są wietnamskie sklepy spożywcze można poczuć się jak w Wietnamie. I to wszystko 20 minut od centrum Warszawy.
Blokadą jest to, że nie każdy wie, że jest tam aż tak fajnie i że nie każdy zna produkty, które są tam sprzedawane i nie każdy wie co miałby z nimi zrobić. Albo zna jako składniki już gotowych dań w wietnamskiej restauracji, ale nie wie jak się nazywają i jak o nie poprosić, zwłaszcza, że wietnamski jest bardzo trudny ze względu na tonalność.

Od jakiegoś czasu starają się temu zaradzić Pyza made in Poland ze swoimi wycieczkami do Wólki Kosowskiej, Mai, która zaprasza na prawdziwe domowe wietnamskie jedzenie przez Eataway (kocham jej karmelizowaną wieprzowinę z jajkiem) i inicjatywy typu zwiedzanie Bakalarskiej (zobacz moją relację z wycieczki Bęc Zmiany). Nie są one jednak zbyt częste.

Dlatego jak z nieba spada nam książa Ngo Van Tuonga i Doroty Podlaskiej. Najbardziej praktyczna część to remanent wietnamskiego sklepu spożywczego – wszystko o wietnamskich ziołach typu pachnotka, chlebowcu, kaczych jajkach, żelowych galaretkach, durianie, ogórko-kształtnej balsamce, galanganie, świątecznym cieście ryżowym i kostkach rosołowych do pho. Opisanych składników jest całkiem sporo, ale oczywiście nie jest to pełne kompendium, żeby nie psuć nam zabawy z samodzielnym odkrywaniem smaków, kupowaniem rzeczy, które nie wiemy jak się nazywają i co się z nimi robi. Bardzo miło wspominam próbę zjedzenia surowej chamoji razem z kilkoma pestkami, których się nie powinno jeść. Pamiętam też jak koleżanka od rodziny we Francji dostała w charakterze wyjątkowego, niedostępnego nigdzie poza Francją smakołyku paczkę ciastek z masłem, które są w każdym sklepie na Bakalarskiej.

Ponieważ jest to książka kucharska, jest tu sporo przepisów. Na sajgonki, balsamkę faszerowaną mięsem, naleśniki z krewetkami, boczkiem jak z Vietnamki na Poznańskiej i oczywiście na ulubione danie każdego prawdziwego Polaka jakim jest bun cha. Kuchnia wietnamska jest dość pracochłonna, więc raczej nie przestanę chodzić do ulubionych miejsc, ale wiem, że nie każdy ma pod nosem dobre wietnamskiej restauracje.
Za to każdy chętnie przeczyta bardziej literacką pierwszą część książki. Zwłaszcza, że jest to kopalnia anegdot o początkach wietnamskich biznesów i o “imprezie handlowo-kulturalnej” jaką był Jarmark Europa. Możemy dowiedzieć się z niej kto wymyślił słowo sajgonki (w sensie nemy), przeczytać anegdotę o zupie z pędów kamienia i dowiedzieć się, dlaczego Polska kojarzy się w Wietnamie głównie ze śniegiem. Przede wszystkim jednak można poznać prawdziwą kuchnię wietnamską bez dań typu kuciak 5 smaków (“4 kawałki i 1 smak”).
Najbardziej podobały mi się jednak sylwetki przyjaciół autora, którzy opowiadają o daniach, które pamiętają z dzieciństwa i o swoich ulubionych smakach. Super są też ilustracje Doroty Podlaskiej i zdjęcia Marcina Szulżyckiego. I oczywiście fragmenty wietnamskiej poezji kulinarnej i polonistycznej.

Idealna lektura w Polsce porą kiedy śnieg topnieje.

bakalarska

Słodko-kwaśna historia czyli wszystko, co chcieliście kupić w wietnamskich sklepach, ale baliście się zapytać
Autorzy: Tuong Ngo Van i Dorota Podlaska
Wydawnictwo Drzewo Babel
Data premiery: 2018
Ilość stron: 152
Okładka: miękka


Related Posts

Rheingau – w krainie niemieckiego wina

Rheingau – w krainie niemieckiego wina

Ostatnio spędziłam 2 tygodnie we Frankfurcie jedząc typowe niemieckie dania i pijąc lokalne wino i wino jabłkowe. Jeśli chcesz zobaczyć co dobrego można zjeść we Frankfurcie, to przeczytaj tutaj. Za to, gdy tylko wyjeżdża się z  miasta w kierunku rzeki Ren, wszędzie dookoła rosną winogrona. Znajdujemy się w zagłębiu winiarskim Rheingau, gdzie produkuje się głównie rieslingi. Podobno […]

Pomysły na wycieczki gastronomiczne z Warszawy

Pomysły na wycieczki gastronomiczne z Warszawy

Bardzo lubię jednodniowe wycieczki. Mieszkam w Warszawie i często wsiadam w pociąg, żeby spędzić miło sobotę czy niedzielę, Warunek jest jeden – musi być tam dobre miejsce na obiad, bo wtedy wyprawa ma najlepszą strukturę – najpierw spacer i zwiedzanie miejscowości (jeśli jest tam coś ciekawego), a potem dobry obiad bez pośpiechu i powrót do domu.   Gdzie […]



3 thoughts on “Słodko-kwaśna historia – recenzja”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *