Często chodzę na warsztaty gotowania. Moje ulubione to kuchnia rekonstrukcyjna w Villi Intrata w Wilanowie. Przepisy pochodzą ze starych książek kucharskich lub wręcz ze stołów wilanowskich królów.
Ostatnio byłam na warsztatach o dziczyźnie. Chyba nie kupię już po nich żadnej dziczyzny do przygotowania w domu, bo nasłuchałam się co oznacza 2 klasa mięsa w przypadku mięsa z polowań, w którym mogę znaleźć śrut czy kawałki kości po nie do końca trafionym strzale myśliwego i jak trudno jest utrzymać reżim higieniczny na polowaniu. Historie o tym, że dzik zeżre wszystko też nie były bardzo zachęcające, jeśli musi się potem kroić wielką łopatkę z dzika z dziurą od kuli na wylot.
W każdym razie warto było się wybrać, żeby posłuchać opowieści o dziczyźnie w polskiej kuchni na stołach szlacheckich, kościelnych i kłusowniczych. Przepyszny był też deser, którego elementem były moje ulubione ostatnio ciasteczka z mąki z żołędzi.
Na warsztacie były częścią deseru z pieczonego w piekarniku jabłka i kremu waniliowego, ale są tak pyszne, że można je jeść bez niczego. Jeśli kochacie dziką kuchnię, to zapraszam.
Składniki:
100 g mąki z żołędzi
100 g mąki gryczanej
100 g mąki pszennej
100 g cukru brązowego
150 g zimnego masła
łyżeczka esencji waniliowej lub cukru z prawdziwą wanilią
żółtko z jajka
3 łyżki wódki (może być smakowa)
Przepis na ciasteczka z żołędzi
Mąki, cukier i masło zagniatamy na stolnicy. Dodajemy wanilię, żółtko i wódkę i dokładnie zagniatamy, formujemy kulkę i zawijamy ją w folię spożywczą. Wkładamy na pół godziny do lodówki. Po schłodzeniu odrywamy od ciasta porcje wielkości orzecha włoskiego, robimy z nich kulki i rozpłaszczamy dłonią lub wałkiem na blasze do pieczenia wyłożonej pergaminem, żeby uzyskać ciasteczka o nieregularnym okrągłym kształcie. Pieczemy w 180 stopniach w piekarniku ustawionym na góra – dół przez ok. 20 minut. Możemy jeść je bez niczego lub podać z nadziewanymi jabłkami i sosem waniliowym jak na warsztatach w Villa Intrata.