Bucket list – lista marzeń 2020

Bucket list – lista marzeń 2020

Co roku, od mniej więcej 2013, robię sobie listę urodzinowych marzeń. To coś w rodzaju bucket list, ale przy założeniu, że chcę zrobić to w tym roku. Nie wybieram się przecież na tamten świat w najbliższym czasie.  Dodatków chętnie zaproszę kogoś, żeby zrobił to ze mną, bo jest fajniej w grupie i zwiększa to szansę, że naprawdę to zrobię, a nie tylko będę chcieć.

Lista nazywała się urodzinową, bo przyjaciele mogli wpisać się na wspólne realizowanie czegoś z listy zamiast materialnego prezentu. Pierwotnie nazywałam ją listą marzeń z czapy, bo większość była dość abstrakcyjna. Typu pojechać zjeść kanapkę cieszyńską w sklepie Społem w Cieszynie.

To była taka mała inspiracja „Ostatnim wykładem” Randy Pauscha, który jest o tym, żeby realizować swoje marzenia z dzieciństwa/ z czapy.

Wszystko działało jak w zegarku do 2017, kiedy miałam taki sajgon w czerwcu, że nie wyrobiłam się z nową listą i zrobiłam ją dopiero jako listę marzeń imieninowych we wrześniu. Niestety pora roku sprawiła, że wiele punktów z listy zostało niezrealizowanych, bo zwłaszcza te wyjazdowe łatwiej jest zaplanować w wakacje i kiedy jest dobra pogoda.

Wiem o czym mówię, bo w zeszłych roku w styczniu, na 15 stopniowym mrozie realizowałam punkt programu pod tytułem Lody z Jadowa koło Wołomina. Lody okazały się zamknięte w zimie, o czym Wujek Google zapomniał wspomnieć, ale za to miałam wspaniałą wycieczkę ze zwiedzaniem po Mazowszu. Wprawdzie był to głównie roadtrip polegający na podjeżdżaniu samochodem pod zabytek czy ciekawe miejsce, które chciałyśmy zobaczyć, wysiadaniu na sekundę żeby rzucić okiem i wracaniu biegiem z powrotem do ciepłego wnętrza.

Za to przenocowałyśmy w cudownym Pałacu Łochów. Następnego dnia żelaznym punktem programu miały być wieczorne lody z Jadowa. Lody zamknięte na patyk, ale za to podwiozłyśmy na stopa panią, która tak się zaczytała, że przejechała swój przystanek autobusu. Gdyby nie my nie miałaby jak dotrzeć do domu.

Oczywiście wbiłyśmy się do niej na herbatę w jej pięknej zabytkowej chacie wiejskiej, gdzie okazało się, że nasza nowa znajoma jest krytykiem literackim.

Wiele marzeń urodzinowych spełniło się z opóźnieniem, ale za to z odsetkami. W którymś roku chciałam pojechać na farmę ślimaków i do jakiejś polskiej winnicy. W pierwszym terminie się nie udało, ale za to kiedy miałam już bloga, byłam na warsztatach dla blogerów na farmie ślimaków koło Pasłęka, w czasie których mogłam też pograć w golfa. Podobnie z winnicami. W 2018 byłam na wyjeździe studyjnym dla blogerów winiarskich w winnicach koło Tarnowa i Nowego Sącza, mogłam spotkać się z winogrodnikami i spróbować rocznika 2018, więc w sumie opłacało się poczekać.

W 2018 w ogóle nie zrobiłam listy. Nie mam pojęcia dlaczego. Jak można się domyślić skuteczność realizacji moich turystycznych pomysłów spadła na twarz.
A szkoda, bo dostarczały mi one wiele radości (jak mówią osoby, które przeczytały Marie Kondo o jeden raz za dużo – sparkowały mi joy) i zwykle były to bardzo proste rzeczy np żeby dostać kremowym tortem w twarz, pojść na festiwal kolorów (taki z obrzucaniem się barwnikami), zwiedzić schron atomowy w Kampinosie czy pojechać na plantacje lawendy.

No więc postanowiłam się ogarnąć i zrobić zaległą listę rzeczy, które chciałabym zrobić w tym roku, licząc że mnie to zmotywuje, znajdzie się towarzystwo na wyprawę i że ogólnie ten plan wyleci wróblem a wróci wołem.

Marzenia raczej jedzeniowe / przyziemne niż kulturalne, ale uznałam, że jestem po MISHu, więc nic nie muszę nikomu udowadniać.

Vivino

  1. Spróbować wszystkich 292 stylów wina w aplikacji Vivino

    Vivino to takie pokemony dla osób, które lubią wino. Apka ma pomóc nam wybrać wino w restauracji i w sklepie. Wystarczy, że zrobimy zdjęcie etykiecie a apka sama rozpoznaje co mamy przed sobą i informuje nas, jakie oceny wystawiły osoby, które próbowały tego wina, jaki to szczep i do jakich potraw pasuje i ile to wino powinno mniej więcej kosztować.
    Jest też element społecznościowy, bo możemy zobaczyć, co piją nasi znajomi. Moja ulubiona funkcja to grywalizacja, bo za dodawanie recenzji dostaje się punkty.
    Apka informuje nas też, gdy próbujemy jakiegoś rodzaju/typu wina po raz pierwszy.
    Takich pierwszych momentów może być aż 292!

Na razie mam 104, więc jeszcze trochę przede mną. Trzymajcie kciuki i polecam się jakby ktoś miał w piwniczce brazylijskie Syrah, Viogniera z Chile, coś z Grecji lub Izraela, japońskie Koshu. Nikt, nic? To może chociaż Cremanta z Luxemburga i Chasselas ze Szwajcarii?

2. Zjeść szczeżuję 

Mogą być własnoręcznie złapane np. w jeziorku Rokola w Otwocku Wielkim, zebrane przez kogoś, złapane gdzieś indziej, lub kupione w wietnamskim sklepie. Kluczowym elementem tego marzenia jest zjedzenie co najmniej jednej szczeżui.

Zaczęło się od tego, że Moja przyjaciółka mieszkała nad Świdrem i w wakacje uwielbiałam wbić się do niej nad rzekę, albo na wspólne pływanie w jeziorku Rokola. Woda jest na tyle czysta, że są tam szczeżuje. W przeciwieństwie do dzikich ślimaków, które mogą być żywicielami pośrednimi pasożytów, jedzenie szczeżuj jest podobno dość bezpieczne.
Ktoś coś?

3. Pójść na jakieś święto z nie mojego kręgu kulturowego

…. do kogoś do domu np. Thanksgiving, Tet, Chanuka. Może być to interpretacja święta np. własna wersja szwedzkiego Święta Lata.

4. Cricova, czyli zwiedzanie mołdawskiej podziemnej winnicy

I w ogóle Besarabia jest podobno fajna. Mogą być też Wyspy Sołowieckie, Ochryda albo Iran.

obiad w polu

dywan

5. Obiad na polu

W sensie nie u Majlertów, bo tam już byłam, tylko że pakujesz w samochód stolik turystyczny, obrus, jedzenie, prawdziwe kieliszki i robisz sobie romantyczny/instagramowy piknik w jakimś pięknym dzikim miejscu

śmietanówka oleska

6. Pojechać do sklepu firmowego mleczarni w Oleśnie

Śmietankówka oleska to napój bogów o zawartości 17% alkoholu. Znaczy się śmietana kremówka i %. Kiedyś można ją było kupić w każdym Aldi, ale hipstery wykupiły i jest tylko w barach. Po większy zapas trzeba pojechać samemu.

7. Ruletka obiadowa

Prosta zdalna zabawa. Umawiasz się z co najmniej 1 osobą na konkretną godzinę i budżet. Zamawiasz tej osobie obiad niespodziankę w dostawie przy pomocy ubereats czy innego systemu do zamawiania jedzenia na jej adres. Ona zamawia coś Tobie. Nie wiecie, co będziecie jeść.

Jecie razem na Skypie i dzielicie się wrażeniami. 

Przykład tutaj.

8. Przenocować pod gołym niebem

Oczywiście w lecie a nie w zimie i w jakimś fajnym miejscu. Np. w Krynoczce koło Hajnówki.

9. Znaleźć sens życia…

…zakochać się, schudnąć 10 kilo i mieć nowy kreatywny projekt np. podcast albo napisać książkę. Na serio.

Mam ostatnio refleksję, że jestem świetna w planowaniu przyjemności i planowaniu krótkoterminowym, ale brakuje mi pary do rzeczy ważnych, ale nie pilnych. Więc żeby coś się tu ruszyło.

Zrobione

Byk Łysenko

Obejrzeć filmThe Desert of Forbidden Art

…Amandy Pope i Tchavdara Georgieva. W czasie moich ostatnich wakacji trafiłam do Nukus. Nukus to całkiem spore miasto, stolica Republiki Karakałpackiej w zachodnim Uzbekistanie.
Jedną z głównych atrakcji jest muzeum sztuki im. Igora Sawickiego, które ma największą kolekcje obrazów rosyjskiej awangardy. Badacze przyjeżdżają do Nukus z całego świata, żeby zobaczyć słynnego “Byka” Łysenki, ale też prace mniej znanych twórców jak Nikritin, Mazel czy Isupov.
Z powstaniem tej kolekcji w tak niecodziennym miejscu wiąże się bardzo ciekawa historia. W czasie kiedy jedynym słusznym kierunkiem był socrealizm artyści awangardowi i ich prace byli prześladowani, ale znaleźli schronienie na peryferiach mocarstwa. Góry wysoko, a cesarz daleko. Blisko był za to Igor Sawicki, który był na tyle mądry, że poznał się na wartości artystycznej tych obrazów i na tyle sprytny, że zdołał je ukryć przed okiem Saurona.

lokomotywa

Poprowadzić duży pojazd typu pociąg lub tramwaj

 

Pojazdem była lokomotywa zabytkowego pociągu kolei wąskotorowej, która wiozłą zbutwiałe podkłady kolejowe z Piaseczna do Tarczyna.

To właściwie moje marzenie z dzieciństwa, ale dlaczego by nie celebrować tu, że się udało.

Metrowy kebab w Radzyminie

Żeby ktoś mi zrobił łososia Bridget Jones na drugiej randce

Bardzo lubię książki kucharskie i insiderskie żarty. W “Prosto” ostatniej książce Ottolenghiego jest bardzo ciekawy meta przepis. Zaczęło się od tego, że scenarzyści Bridget Jones wymyślili potrawę, którą Bridget zaserwowano na jej drugiej randce. Był to wyssany z palca przepis na łososia niby z książki Ottolenghiego.
Ottolenghi się wczuł i w kolejnej książce odtworzył przepis z tego filmu. Prosty i zdrowy.


łosoś bridget jones

Related Posts

Dietoland, Obsesja piękna i Wściekły kucharz – czyli co czytam we wrześniu

Dietoland, Obsesja piękna i Wściekły kucharz – czyli co czytam we wrześniu

W gazecie, którą czytam jest rubryka o książkach (kucharskich), które zmieniły życie danej osoby. U mnie taką wielką zmianą są książki krytycznie podchodzące do diet. Przecież nadwaga to jedno z najgroźniejszych zagrożeń cywilizacyjnych, więc co może być nie tak w dietach odchudzających? Ale po kolei. Najpierw na moją półkę trafiła nowa powieść Sarai Walker. Dietoland To nie książka naukowa jak “Obsesja piękna”, […]

2018 – next, please – podsumowanie roku

2018 – next, please – podsumowanie roku

Nie był to najlepszy rok dla mnie, chociaż było sporo dobrych momentów, bo ogólnie mam całkiem dobre życie. Albo chociaż ciekawych momentów, bo sporo się działo. Jestem pewna, że 2019 będzie lepszy, ale o to nie trudno, biorąc uwagę, że w 2018 miałam epizod depresyjny, rozwiodłam się, miałam przymusowy kurs minimalizmu, wylądowałam w szpitalu z ciałem obcym w oku i nie byłam […]



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *